Ktoś zarzuca Kate Beckinsale hollywood'zką manierę (wtf?), ktoś inny, że niekonsekwentnie grała "histeryczkę" (grała wg scenariusza!). Znalazł się tu na forum też debil, który zarzuca filmowi wtórność wobec filmu nakręconego wedle scenariusza napisanego dziesiątki lat później oraz inny kretyn czyniący zarzut z zabawnych scen w filmie. Ale zostawmy zarzuty z doopy wzięte.
Film o wciągającej fabule, świetnie nakręcony, z dobrą muzyką i efektami dźwiękowymi. Gra aktorska prawie bez zarzutu, bo mnie raziła znana maniera kamiennej twarzy Bena Kingsleya.
Warto obejrzeć, bo taki film to rzadkość pośród wszech obecnego chłamu typu "zabili go i uciekł".
Trudno się nie zgodzić chociaż co Bena specjalnych obiekcji nie mam. Ale film na prawdę warto zobaczyć.